Czytelnia

Wolny jak ptak, silny jak słoń – jak wyjść z poczucia życiowej bezradności?

alt

 

 

Pewien słoń miał zaledwie dwa lata, kiedy został złapany. Powinien wyrosnąć na olbrzyma pracującego przy zaciąganiu kłód tekowych do tartaku. Wkrótce miał rozpocząć szkolenie, wyznaczono mu już trenera. Jednak jego prawa noga była przykuta łańcuchem do ogromnego drzewa. Mógł poruszać się w promieniu kilku metrów, a potem wielki silny łańcuch napinał się. Żaden dwuletni słoń nie przerwałby go. Mijały lata, słoń dorósł. Jako dorosły z łatwością mógł poradzić sobie z przerwaniem łańcucha. Wtedy jednak słoń nie próbował się już uwolnić. Nauczył się, że jest zniewolony. Wtedy nawet cienka lina wystarczyła, aby utrzymać go w niewoli. Gdy łańcuchy zakorzeniły się już w umyśle, nie były potrzebne na nodze.

 

 

Wyuczona bezradność jest ogólnym terminem rozpropagowanym przez amerykańskiego psychologa Martina Seligmana, a odkrytym dzięki eksperymentom prowadzonym na zwierzętach. W badanich zauważono, że w momencie, kiedy zwierzę ma możliwość uniknięcia nieprzyjemnego doznania, nie robi tego, ponieważ wcześniejsze próby, jakie podejmowało, okazały się nieskuteczne. Zwierzę przyjęło postawę bierną, ponieważ nauczyło się, że jego wcześniejsze działania nie przyniosły pożądanego rezultatu.

Analogicznie wygląda proces nabywania poczucia bezradności u ludzi. „Nie uda ci się”, „nie dasz rady tego zrobić dobrze”, „widzisz, znowu ci nie wyszło”, „nigdy nie będziesz taki, jak twój kolega” i tym podobne stwierdzenia powodują, że człowiek przestaje wierzyć w swoje możliwości i rezygnuje z podejmowania jakichkolwiek działań. Bo skoro mi się nie uda, skoro i tak nie będę taki jak on, nic nie osiągnę, to po co w ogóle coś robić. Osoby, które przychodzą na terapię mówią, że czują się, jakby ktoś podciął im skrzydła. Kiedyś chciały „latać”, jednak usłyszały, że nie są w stanie tego zrobić. I uwierzyły. Teraz czują się nieszczęśliwe, niespełnione. Ich ciało wydaje się zwiotczałe, ramiona zwisają ku ziemi, bez energii, bez mocy. Klatka piersiowa jest schowana, zapadnięta. Odruch nabierania głęboko powietrza jest wstrzymywany.

Aby ptak mógł latać potrzebuje sprawnych mięśni piersiowych, które pociągają skrzydła w dół i mięśni ramiennych, które unoszą skrzydła do góry. Aby latać musi machać skrzydłami. Jeśli na jakiś czas unieruchomimy ptasie skrzydła, czy zaniknie u ptaka zdolność do lotu? Nie, ptak, który wcześniej latał, będzie chciał polecieć.

Żeby człowiek mógł wzlecieć również potrzebuje czuć siłę i energię swojego sprawnego ciała. Co jednak, kiedy to ciało czuje się pokonane, słabe, bezsilne? Co jeśli w głowie kłębią się myśli pt. „nie potrafię”, „nie uda mi się”, „wszystko na nic”, „to nie dla mnie”? Żeby człowiek mógł wzlecieć potrzebuje uwierzyć i poczuć, że może to zrobić.

Od wielu osób, z którymi pracowałam, słyszałam takie słowa: „Czuję się jakbym była zamknięta w złotej klatce. Słyszę, że wszystko mam, czego w ogóle narzekam? A ja umieram w tej klatce! Tak bardzo chciałabym wyfrunąć”. Często okazuje się, że realnie są możliwości, by to zrobić. Realnie ta klatka nie jest zamknięta, lecz osoba, która w niej tkwi, jest wciśnięta w najdalszy kąt i nie widzi, że drzwiczki są otwarte. Jeżeli w sposób ciągły, systematyczny ktoś nam powtarza, że bez niego sobie nie poradzimy, że bez niego jesteśmy nikim, że świat na zewnątrz jest wrogi, zaczynamy w to wierzyć i bać się opuścić to znienawidzone, ale przecież bezpieczne miejsce. Funkcjonujemy wtedy, jak ptak w złotej klatce – dostajemy różne rzeczy, przysmaki i marzymy o pięknym, wspaniałym świecie poza nią, jedocześnie bojąc się tego, jak może być dla nas zagrażający. Więżą nas pęta naszego umysłu. „Przecież mi się nie uda, przecież nie warto, czyż nie jest mi tu dobrze?” – wraca głos, który słyszeliśmy wielokrotnie na zewnątrz, a teraz pochodzi już z nas samych.

Taki sposób myślenia i funkcjonowania jest charakterystyczny dla osób doświadczających przemocy (napisałam o tym odrębny artykuł – http://cetep.pl/publikacje/119.html)

Ale nie tylko. Osoby z “podciętymi skrzydłami”, to osoby, które utraciły wiarę w siebie nie tylko na skutek doświadczenia przemocy. To często osoby, którym subiektywne poczucie cierpienia odbiera sens i radość życia. Które nie odnalazły w sobie tej pierwotnej, instynktownej siły, by wzlecieć. To osoby, ktore jeszcze nie poznały siebie na tyle, by wiedzieć czego pragną, czego potrzebują, albo którym wciąż brakuje odwagi, by wzbić się do lotu. Czują się niepewne siebie, bezradne, często bezsilne i bezwolne w swoich decyzjach. Jakby na zawsze były skazane na miejsce, w którym się znalazły, z poczuciem, że tak naprawdę to nic od nich nie zależy, bezsilne względem decyzji, o których są informowane, poddane żądaniom do nich kierowanych.

W swoich biurach przekładają z miejsca na miejsce stosy dokumentów, machinalnie wykonują powierzane im zadania. W domu wypełniają swoje obowiązki względem rodziny, bo tak trzeba. Smutne, zrezygnowane.

Jeśli by zapytać, czy czują złość na to, co się dzieje dookoła nich, na zachowania osób, które tak źle traktują, odpowiedziałyby, że nie, że wszystko jest w porządku, że to pewnie z nimi samymi jest coś nie tak.

I tylko czasem płaczą w kąciku, w poduszkę, w słuchawkę, dzwoniąc do przyjaciółki, pijąc piwo z kolegą, że dłużej już tak nie mogą, że to życie, to jest okropne, a ludzie podli.

Złość jest naszym pierwotnym uczuciem, siłą, która pozwala na protest, na zasygnalizowanie swoich potrzeb, na zgłoszenie niezgody wobec tego, czego doświadczamy. Złość jest emocją, która może nieść za sobą zmianę niewygodnej sytuacji. Jeśli stłumimy złość, stłumimy też szansę na zmianę. Utkniemy w marazmie i zwątpieniu. Będziemy, jak słoń przywiązany łańcuchem do drzewa, który stracił wiarę w swoją siłę. Tymczasem słoń ma swoją moc. Rolą słonia nie jest to, by żyć z łańcuchem na nodze, lecz stąpać wolno po sawannie, lasach, czy stepach. Wtedy jest szczęśliwy, to decyduje o jego prawdziwym jestestwie.

Tak samo ludzie, czują się szczęśliwi, kiedy mogą realizować się zgodnie z własnym przeznaczeniem. Ważne, aby rozpoznać swoją drogę, którą chce się podążać i rolę, jaką chce się w życiu wypełniać.

Spotkania terapeutyczne, rozmowy, wspólna praca z terapeutą pomagają osobom odnaleźć siebie, poznać swoje potrzeby i możliwości ich zaspakajania. By móc samemu o sobie decydować, a nie oddawać decyzję o swoim życiu w ręce innych osób. By dotrzeć do swojej prawdziwej natury. By poczuć się wolnym, jak ptak i silnym, jak słoń.

Autor: Katarzyna Krawczyk

 
Facebook
Facebook
Facebook